środa, 2 marca 2016

Przy kotlecie o blw słów kilka.



Dziecina nasza jada samodzielnie odkąd skoczyła 5,5 miesiąca. Chociaż należałoby raczej napisać, że całe życie, bo przecież wypijane mleko to również samodzielnie spożywany posiłek ;) Odkąd zaczęła siedzieć, z małymi wyjątkami, podczas wspólnych posiłków sama wybiera to, na co ma ochotę. W pierwszych tygodniach były to zdecydowanie brokuły i bataty, następnie pomidory, arbuz, brzoskwinie itd., zmiennie i zamiennie, bo smaki zmieniają jej się co jakiś czas, chociaż nie ustaje jej miłość względem ogórków, brokułów, pomidorów, papryki i łososia. Ano właśnie, bo nasza córka prócz ryb mięsa żadnego nie jada.



Jestem wegetarianką od prawie 14 lat. No dobra, taką trochę udawaną (ze względu na te ryby właśnie, ale o tym innym razem), zakochaną w warzywach bez pamięci. Jestem wierną fanką zwłaszcza tych znanych i cenionych, bo dają możliwość odkrywania ich na nowo. I tak co jakiś czas na nasze talerze trafiają nowe odsłony doskonale znanych z pozoru smaków. Ze względu na BLW (Baby Led Weaning) posiłki staram się komponować tak, by zawsze coś dla tej naszej Córy też się znalazło, było wartościowe i smaczne, co by serce matki spokojne było a brzuch Dzieciny pełen smakowitości oraz przede wszystkim zdrowy był.

Dlaczego BLW? Z wygody, bo oszczędniej, bo jakoś tak intuicyjnie po drodze nam po prostu z takim rozszerzaniem diety, czy będąc bardziej precyzyjnym z takim odstawianiem od piersi. Może rzeczywiście trochę bałaganu przy tym, ale jak obserwuje znajome mi matki karmiące nie do końca szczęśliwe z tego powodu dzieci, to przyznam Wam, że nie wiem czy to aż tyle bałaganu jest przy tym naszym karmieniu. Coraz czyściej robi się nam na pewno teraz, ale fakt, że bywało różnie. Znakomicie radzi sobie jednak z gryzieniem, żuciem, gryzieniem, ponadto to super ćwiczenie koordynacji oko-ręka. Ja dostrzegam same, a przynajmniej wiele zalet. Nie trzymamy się jednak kurczowo tej metody i zdarzają się nam odskocznie, gdy nie ma możliwości albo chęci naszej bądź Córy. Nie jest dobre być bowiem niewolnikiem idei, nawet tej najszlachetniejszej.

O BLW pisać jeszcze będę, bo tak na prawdę to o kotletach miało być. Nietypowych, bo z selera. Serca nasze skradły jednomyślnie. Tak więc polecam i zachęcam do spróbowania nie tylko w porze obiadowej. U nas sprawdzają się w porze drugiego śniadania lub kolacji. Przepis zaczerpnięty z książki "Zdrowy maluch".

Składniki:
  • 1 ugotowany seler
  • 1 jajko
  • 1 szklanka płatków owsianych
  • koperek
  • ziarno sezamu, bułka tarta
Przygotowanie:

Płatki owsiane zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na około 10 minut. Selera trzemy na tarce, dodajemy do niego jajko, płatki owsiane i pokrojony koperek. Mieszamy wszystko i w dłoniach formujemy kotleciki. obtaczamy w sezamie i bułce tartej i smażymy, np. na oliwie.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz