Przekorne z mojej strony sformułowanie. Ale czy to tak nie jest właśnie, że te nasze dzieci dorastają tak mimochodem, bez zapytania żadnego a tym bardziej zgody na to. Najpierw małe są, bezbronne, w pełni zależne. I czasem narzekamy na to, że trwa to w nieskończoność, że skończyć by się już mogło, że dłużej to rady już nie damy. A gdy nadchodzi ten moment pierwszy, jeszcze taki nieoczywisty, pierwszej samodzielności, to właśnie my, nie nikt inny, stajemy skutecznie na drodze do samodzielności naszych dzieci.
Pamiętam jak dużo oddechu dał mi moment, gdy Córa zaczęła siedzieć i przestała być dzieckiem nieodkładalnym. Odżyłam jako kobieta, żona, jako matka. I mimo całej tęsknoty do tych malutkich nóżek i rączek (które malutkie przecież nadal są) to cieszyłam się z każdej chwili, gdy Córa zajmowała się sobą. Widziałam jej rozwój, doświadczałam go z każdym dniem i doświadczam i dziś.Cieszy mnie widok jej samodzielności, upartych prób zrobienia czegoś po swojemu. Aż czasem chce się za nią dopowiedzieć "Pomóż mi zrobić to samej". Piękny to widok i piękne uczucie. Dziecko nasze dorasta, a my za nim gonimy, by stać się mądrym i wspierającym nauczycielem życia.
Taki apel na koniec jeszcze zatem mam. Pozwólmy tym naszym dzieciom jeść samodzielnie łyżką, jeżeli tego chcą, zdejmować skarpetki i opaski, gdy te im przeszkadzają, wybierać zabawki, którymi chcą się bawić. Kreujmy przestrzeń w naszych domach jako przyjazną dla nich, aby miały dostęp do tego, czego potrzebują. Wspierajmy je w drodze do samodzielności.
Na koniec kilka zdjęć sprzed ponad miesiąca.
Taki apel na koniec jeszcze zatem mam. Pozwólmy tym naszym dzieciom jeść samodzielnie łyżką, jeżeli tego chcą, zdejmować skarpetki i opaski, gdy te im przeszkadzają, wybierać zabawki, którymi chcą się bawić. Kreujmy przestrzeń w naszych domach jako przyjazną dla nich, aby miały dostęp do tego, czego potrzebują. Wspierajmy je w drodze do samodzielności.
Na koniec kilka zdjęć sprzed ponad miesiąca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz